Pewnego wieczoru wybrałem się na spacer. Postanowiłem, że przejdę się nad Wodospad Dusz. Przez chwilę piłem wodę, a potem ku mojemu zdziwieniu zauważyłem jakby jaskinię. Była czerwona, wyglądała tak:
Podkusiło mnie, więc tam wszedłem. Zdziwiło mnie to, że jest tam jasno. Wszedłem głębiej i w pewnym momencie moją uwagę przykuły rubiny, czerwone rubiny. Kształtem przypominały kulki:
Coś mnie ciągnęło, by je wziąć-przynajmniej jeden.
-Pewnie nic się nie stanie!
-Stanie się! - odpowiedziała nieznajoma mi wadera.
-Kim jesteś?- ciekaw zapytałem.
-Nie potrzebujesz tego wiedzieć.
-Potrzebuję!-krzyknąłem, a wilczyca rzuciła się na mnie.
-Czekaj, czekaj-powiedziałem.
-Czekaj, czekaj-powiedziałem.
-Nie biję się z waderami-powiedziałem stanowczo.
-Za to ja z basiorami tak!-zaśmiała się.
-No to mamy problem.
-Ty masz problem, ja nie mam żadnego.
Choćby nie wiem co, ale nie podniosę ręki na samice. To sobie przyrzekłem i mam zamiar słowa dotrzymać.
Mogłem się tylko bronić. Oberwałem kilka razy w pysk, ale cóż. Takie jest życie. Kiedy w końcu wadera przestała, uszedłem z kilkoma krwawymi ranami. Udało mi się łapą dosięgnąć jednego takiego kamienia, a gdy to już zrobiłem powiedziałem:
-Do zobaczenia!
-Gdzie idziesz?-spytała oburzona.
-Nie musisz tego wiedzieć-powiedziałem z uśmiechem.
Odszedłem w kierunku watahy. Wadera za mną biegła, ale ją zgubiłem. Jak wróciłem pokazałem rubin Alfie i stadzie. Potem dumnie wróciłem do mojej jaskini. Oczywiście kamień dostała Sofia. I tak właśnie przeżyłem nie pierwszą, choć ciekawą przygodę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz